Jakiś czas temu w naszym cudownym kraju - to nie drwina – powstał pomysł budowy tak zwanych „
Orliki”, tj. boisk ogólnodostępnych w niewielkich miastach powiatowych czy gminach wiejskich. Na początku byłem dość mocno nieufny temu projektowi. Zapach Gierka podnosić się począł, tak więc aparat intelektualny podpowiedział „To się nie uda a na pewno będzie nas sporo kosztować” i na pewien czas zapomniałem o sprawie.
Opracował: fabbio
Podpatrzone na: http://www.flickr.com
Traf chciał, iż tej wiosny dane mi było skorzystać z takiegoż ”Orlika”. Mateuszowi spodobało się grać w piłkę, w związku z tym trzeba było znaleźć dobre do tego celu miejsce. Zagraliśmy więc w piłkę w ogrodzie. Kilkuletni futbolista ubrany w bluzę dla dziecka oraz ja - bramkarz w bardzo wygodnej bluzie do biegania.
Niestety, wynik naszych meczów dla naszego ogródka był wręcz fatalny. Zniszczone zostały kwiaty, zagrożone zostały nowe drzewka, a więc kwestia boiska stała się pilna. Wspomniany wyżej piłkarz napomknął, że jest w naszej wsi „Orlik”. Tak więc z lekkim niepokojem jak z tym boiskiem sprawa się przedstawia wzięliśmy
piłkę i wyruszyliśmy. Obawy miał głównie grający na bramce. Ale cóż było począć, estetyka ogródka tak samo ważna jak kultura fizyczna młodego pokolenia.
Poszliśmy na ”Orlik” mieszczący się 20 minut drogi od naszego domostwa. Ujrzeliśmy na pierwszym planie zielony teren wielkiego boiska, a za nim 2 nieco mniejsze do gry w kosza i do gry w football. Ponieważ pogoda była wówczas piękna, na „Orliku” był mały ścisk. Kolorowy tłum ubrany w sportowe (zobacz koniecznie
badania sportowe) dziewczęce bluzy, mniejsze dzieciaczki w bluzy dla dzieci. Starsi chłopcy odziani w bluzy bluzy-kurtki dla mężczyzn.
Nawierzchnia boiska okazała się mieszanką sztucznej trawy oraz miękkiego granulatu. Efekt tego taki, iż boisko jest wystarczająco twarde by przyjemnie było biec za piłką a równocześnie na tyle miękkie by w chwili upadku było bezpieczne.